Witajcie po dłuższej przewie!
Chcemy Wam zdać relację z naszej ostatniej aktywności. Ostatniego dnia lutego w składzie Piotrek, Darek i ja wyruszyliśmy w celu zdobycia brakujących nam do Korony szczytów Beskidów.
Jeszcze tego samego dnia w pełnym słońcu zdobywamy Skrzyczne (1257 m n.p.m.) – najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego. Kolejny dzień był przeznaczony na Babią Górę (1725 m; Beskid Żywiecki) w zgoła innych warunkach. Powyżej schroniska gęstniejące chmury, widoczność na 20 m, wiatr zapierający dech i zalodzone po nocnym deszczu zbocze sprawia że nasz cel ma pełniejszy smak. Na kolejny dzień mamy bardzo napięty grafik – wejście na Czupel (934 m; Beskid Mały) i transfer do Doliny Pięciu Stawów gdzie wieczorem zaczniemy kurs lawinowy. Szczyt (chociaż chciałoby się powiedzieć pagórek) który miał być najłatwiejszy okazał się niezłą zakałą. Nieprzechodzone szlaki i rosnąca temperatura zaskutkowały brodzeniem powyżej kolan w śniegu, nie wszyscy też wzięli ochraniacze i rękawiczki – przecież to tylko „Czupelek” ;)
Lekko zmęczeni wracamy na kwaterę, szybko się pakujemy i ruszamy w Tatry. Nocne podejście do „Piątki” przy księżycowym świetle robi niesamowite wrażenie. Już wiemy że to będzie super weekend! Przez kolejne 2 dni pod okiem instruktorów-ratowników TOPR analizujemy wypadki lawinowe, uczymy się o przemianach pokrywy śnieżnej, medycynie w wypadkach lawinowych, taktyce wycieczek w warunkach zimowych i przechodzimy praktyczne treningi poszukiwania zasypanych przy użyciu detektorów (również przy zasypaniach wieloosobowych), sondowania i odkopywania poszkodowanych. Na koniec jeszcze krótki egzamin przed szefem szkolenia TOPR i … i już wiemy że oprócz wiedzy dzięki kursowi nabraliśmy respektu do gór.
Zostajemy jeden dzień extra. Wypożyczamy niezbędny sprzęt w schronisku i ruszamy zdobyć Kozi Wierch. Zagrożenie lawinowe jest niskie ale góry są bardzo zalodzone, ryzyko poślizgnięcia i zjechania kilkaset metrów ogromne. Kto nie wierzy niech przeczyta kronikę TOPR z dnia 5 marca br. Nasz intensywny wyjazd dobiega końca. Odczuwamy dużą satysfakcję ze zdobytych umiejętności i wiemy że to zaowocuje w przyszłości.
W 2 tygodnie później, tym razem z Piotrkiem Stanisławskim, ruszam na podbój Rysów (2499 m; Tatry) – najwyższego szczytu z koronnych. Jest to ostatni zimowy weekend więc ostatnia szansa na zimowe zdobycie Rysów. Zestawy lawinowe pożyczamy w Trango w Krakowie – bardzo polecam to miejsce za względu elastyczność i warunki cenowe. Miłym zaskoczeniem był fakt że wszystkie detektory z zakopiańskich wypożyczalni były zaklepane – tzn. że świadomość w narodzie rośnie, rosną też moje szanse na przeżycie pod lawiną. Na Rysy ruszamy w sobotę wczesnym rankiem. Przez 2 tygodnie dosypało trochę śniegu i jest on słabo związany, obowiązuje lawinowa „dwójka”. Ryzyko jednak określamy jako niskie, nie ma żadnych oznak żebyśmy swoim ciężarem oddziaływali na większą powierzchnię stoku. Podchodzimy w pięknej słonecznej pogodzie, uczucie satysfakcji na szczycie i widoki sprawiają wielką radochę.
Zapraszamy do galerii! Miłego oglądania!